VII edycja Whisky Day Cracow niestety przeszła do historii. Ponownie festiwal odbył się w połowie maja, na terenie krakowskich Fortów Kleparz. Tym razem pogoda nie dopisała, ale zdecydowanie było to wydarzenie, które na długi czas zapadnie mi w pamięci. Czwarty raz byłam na tym festiwalu, ale zdecydowanie ten będę wspominać najlepiej.
Plusy - co zmieniło się na lepsze?
Strzałem w dziesiątkę było przeniesienie punktu odbioru kieliszków i opasek festiwalowych oraz rozpoczęcie ich wydawania godzinę wcześniej niż start festiwalu. Pozwoliło to rozładować kolejki, które zwykle ustawiały się przy wejściu o godzinie 13. Rozdzielono też miejsce wydawania opasek od punktu sprzedaży biletów. Zmienił się poza tym wygląd festiwalowego kieliszka, moim zdaniem na plus. Dodatkowo w tym roku goście dostawali smycze na kieliszek, co ułatwiło jego noszenie ze sobą. Ja zapobiegawczo wzięłam ze sobą smyczkę z WLW, ale okazała się tym razem niepotrzebna.
Od zeszłego roku WDC składa się trzech stref - dołączyła bowiem strefa koktajlowa. To spore miejsce z leżakami, DJ i stoiskami, na których serwowane są głównie drinki. Sprawia to, że całość staje się bardziej przestronna i każdy może znaleźć coś dla siebie.

Pogoda już od jakiegoś czasu zapowiadała się kiepska i rzeczywiście było zimno, chociaż na szczęście nie aż tak deszczowo, jak miało być. Organizatorzy myśląc o tym zapewnili kilka zadaszeń i miejsce, w którym można było napić się ciepłej herbaty. Moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę, chociaż i tak przy opadach deszczu niektóre stoiska podtopiło, a do niektórych ciężko było dojść ☹️ Na szczęście ulewa miała miejsce tylko na początku, a potem pogoda była nieco bardziej łaskawa.

Na plus zaliczyć trzeba też różnorodność wystawców. Spróbować można było nie tylko whisky, ale i rumów (mój hit tego roku!), okowit, wódek, a nawet win. Dla chętnych były nawet wyjątkowe ciastka o smaku whisky. Osobiście nie miałam okazji spróbować, a szkoda 🙂 Doceniam też wydłużenie godzin trwania festiwalu do 22. Zawsze to 60 minut więcej na penetrowanie stoisk, chociaż i tak za mało, aby zajrzeć wszędzie.
Minusy - czy coś trzeba poprawić?
W tym roku nie zauważyłam sklepu festiwalowego i to jest pewnym minusem. Może akurat ktoś chciałby zaopatrzyć się w jakąś butelkę 🙂 Brakuje też na Whisky Day Cracow festiwalowej whisky. Może przy której edycji się w końcu pojawi - to wydarzenie zdecydowanie na to zasługuje!

Mam wrażenie, że w tym roku oferta masterclassów też była nieco bardziej okrojona niż zwykle. Było ich pięć, ale rzeczywiście kilka bardzo ciekawych. Clynelish rozszedł się podobno w cztery minuty! Nie wiem, czym podyktowana była stosunkowo niewielka liczba masterclassów i nie wnikam. Sama raczej z nich nie korzystam - raczej mąż 😛
Moje wrażenia z WDC2025
Słowem podsumowania, był to dla mnie najlepszy krakowski festiwal whisky, na którym byłam, a zdarzyło mi się to czwarty raz. Może rzeczywiście była to najlepsza edycja, a może po prostu ja już wiem, czym to się je 🙂

Paradoksalnie kiepska pogoda sprawiła, że przy stoiskach było jakby luźniej i łatwiej można było nawiązać kontakt z wystawcami. A ci byli bardzo skorzy do rozmowy. W tym roku najwięcej czasu spędziliśmy chyba przy stoisku Rum Explorera. W końcu poznaliśmy bliżej świat rumu i to z jakim skutkiem! Do tej pory z rezerwą podchodziłam do tego rodzaju alkoholu, ale okazało się, że po prostu wcześniej nie piłam dobrego rumu. Teraz mam nadzieję się to zmieni.

Ciekawe rozmowy odbyliśmy też z Mikołajem Rzeźnikiem na stoisku Unique Spirits czy z panami z Triple Head, który mają w swojej ofercie pyszne okowity, a niedługo także i własną whisky. Pysznymi trunkami zostaliśmy też poczęstowani na stoisku Aberfledy przez przemiłego brand ambasadora prosto ze Szkocji. Oczywiście to tylko kilka ze stoisk, które odwiedziliśmy, bo wszystkich nie sposób wymienić 🙂 Aha, spotkaliśmy jeszcze rapera PIHa, który też coś tam swojego wypuszcza. Poczęstował nas new make o mocy bodajże 60 i 80! To bardziej gratka dla mojego męża, który w czasach studenckich i krótko po intensywnie słuchał rapu i PIH był mu doskonale znany.
Pozostaje czekać na kolejny rok
Jak zwykle, to co dobre, szybko się kończy. Mimo, że w tym roku festiwal trwał aż do 22, te kilka godzin minęło w mgnieniu oka. Było cudownie, mimo szkockiej, deszczowej pogody. Na szczęście było się czym rozgrzać. Teraz pozostaje czekać rok na kolejny Whisky Day Cracow.