Whisky, gin czy rum - tych alkoholi nikomu chyba nie trzeba przedstawiać. Jednak na świecie pije się o wiele więcej rodzajów trunków - niektóre naprawdę potrafią zaskoczyć. Są takie, które wydają się intrygujące i warte spróbowania oraz takie, z którymi większość osób nie chciałoby mieć nic do czynienia.
Wódka, ale z nietypowych składników
Wódka niejedno ma imię – o tym nie trzeba nikogo przekonywać. W Polsce od lat dużą popularnością cieszy się wersja z dodatkiem pachnącej trawy żubrowej, czyli żubrówka. Jednak producenci tego trunku potrafią zaskakiwać znacznie bardziej. Na rynku znaleźć można wódki o smakach zupełnie nieoczywistych np. gumy balonowej, waty cukrowej czy kawy. Nie brakuje też jeszcze bardziej ekstrawaganckich propozycji - istnieją wódka o smaku wasabi, karmelizowanego popcornu, pikantnej papryczki chili, a nawet… szarlotki.
Nietypowy trunek z Ameryki Południowej
Na kontynencie amerykańskim sporą popularnością cieszy się chicha – tradycyjny napój wyrabiany przez rdzennych mieszkańców regionu Andów, zwłaszcza w Peru, Ekwadorze czy Boliwii. Ma jasny kolor i charakterystyczny, lekko kwaśny posmak. Powstaje w dość osobliwy sposób - ziarna kukurydzy są najpierw żute przez kobiety z danej społeczności, a następnie wypluwane do wspólnego naczynia. Enzymy zawarte w ślinie pomagają rozłożyć skrobię na cukry, co umożliwia naturalną fermentację. Po kilku dniach napój jest gotowy do spożycia. Dzisiaj coraz częściej chicę produkuje się przy użyciu słodu a nie śliny, ale nie jest to normą.

Alkohol i dodatki zwierzęce - dlaczego nie!
W Azji wciąż dużą rolę odgrywa tradycyjna medycyna naturalna, która od wieków opiera się na przekonaniu, że natura – zarówno roślinna, jak i zwierzęca – potrafi leczyć ciało i duszę. W niektórych krajach (Chiny, Wietnam czy Korea) popularnością cieszą się alkohole z dodatkiem… zwierząt. Do przygotowywania takich trunków wykorzystuje się m.in. węże, jaszczurki, skorpiony, a nawet noworodki myszy.
Jednym z najbardziej znanych przykładów jest tzw. snake wine – wino z ryżu, w którym zanurza się całego węża. Według lokalnych wierzeń taki napój ma właściwości wzmacniające, poprawia potencję i działa przeciwbólowo. Podobne właściwości przypisuje się alkoholom z dodatkiem skorpionów czy morskich koników.
Nietypowe whisky, bo z moczu diabetyków
W świecie eksperymentalnych alkoholi nie brakuje pomysłów balansujących na granicy nauki, sztuki i kontrowersji. Jednym z takich przypadków jest nietypowa „whisky” stworzona przez brytyjskiego naukowca i projektanta Jamesa Gilpina. Jego projekt – Gilpin Family Whisky – opiera się na zaskakującym składniku: moczu osób chorujących na cukrzycę typu 2.
Pomysł narodził się z chęci wykorzystania idei zero waste i jednocześnie zwrócenia uwagi na kwestie związane z gospodarką odpadami biologicznymi. Mocz diabetyków, bogaty w glukozę, po odpowiedniej obróbce – filtracji i destylacji – staje się bazą fermentacyjną do stworzenia destylatu. Brzmi szokująco? Być może, ale w smaku trunek ten w niczym nie przypomina swojego pochodzenia. Oczywiście nie wszedł on do produkcji, ale stał się podstawą dyskusji, co w przemyśle spożywczym jest dozwolone.

Whisky dla odważnych - z poroża renifera
Poroże renifera ma zwiększać potencję i poprawiać samopoczucie. W niektórych zakątkach globu spożywanie alkoholu z jego dodatkiem jest wyznacznikiem wysokiego statusu społecznego. Whisky z porożem renifera jest ziemista w zapachu i lekko lukrecjowa w smaku. Powstaje na skutek zmieszania i pozostawienia poroża renifera, korzenia żeń-szenia i innych ziół w glinianym naczyniu. Proces produkcji trwa wiele tygodni.
A może wino z mewy?
arto wspomnieć również o nietypowym winie z mewy. Jak się je produkuje? Upolowana mewa jest krojona w kawałki, a potem zamykana w butelce z wodą i wystawiana na słońce. Rozpoczyna się proces fermentacji. Taki trunek spożywają przede wszystkim mieszkańcy dalekiej północy, zwłaszcza Inuici zamieszkujący Arktykę. Nie pije się go dla przyjemności, ale raczej jest to „domowy sposób na rozgrzewkę” w ekstremalnie zimnym klimacie.
To jest obrzydliwe - koreański Ttongsul a więc wino z odchodów
Ttongsul, co dosłownie oznacza „wino z odchodów”, to tradycyjny koreański napój alkoholowy, który był niegdyś stosowany w celach medycznych. Jego nazwa pochodzi od słów „ttong” (odchody) i „sul” (alkohol/wino).
Receptura ttongsul nie była jednolita, ale najczęściej opierała się na kilku kluczowych składnikach. Wierzono, że najbardziej odpowiednie są ludzkie odchody dziecka w wieku około 4–6 lat, uznawane za „czyste” biologicznie i wolne od toksyn. Do tej osobliwej bazy dodawano gotowany ryż, wodę, zioła, a czasem również niewielką ilość alkoholu ryżowego, który miał wspomagać fermentację.

Całość mieszano i zamykano w naczyniu, pozostawiając do fermentacji na okres od 7 do 10 dni. Po zakończeniu tego procesu trunek filtrowano i podawano wyłącznie w niewielkich ilościach – nie jako codzienny napój, lecz jako lekarstwo. W tradycyjnej koreańskiej medycynie ludowej ttongsul stosowano przy różnych dolegliwościach - złamania kości, silne gorączki, infekcje oraz problemy trawienne. Wierzono, że zawarte w odchodach bakterie, enzymy i mikroelementy – zwłaszcza po fermentacji – mają silne działanie uzdrawiające. Dzisiaj w Korei Południowej trunek ten nie jest już oczywiście produkowany.
Jak widać, na świecie istnieje wiele ciekawych rodzajów alkoholu. Dobrze jest wiedzieć, co w trawie piszczy, ale ja osobiście nie chciałabym mieć do czynienia z żadnym z tych trunków :)